wtorek, 15 października 2013

Francja - Turystą być...czy też nie?

Paryż piękny.. Paryż romantyczny.. Paryż historyczny... Paryż czarujący... i Paryż przepełniony. Turystami... Zapraszam na turystyczną wycieczkę po Paryżu, czyli o tym, gdzie moja noga już więcej nie postanie w sierpniu. Będzie o miejscach, które zapierają dech w piersiach, w przenośni i dosłownie. Dosłownie, bo jest tam tak tłumno, że nie ma czym oddychać. Choć przyznaję, że znalazłam w tym tłumie też powód do swego rodzaju zachwytu...


Od dawna wiem, że sierpień w Hiszpanii i Francji to miesiąc wakacji. To czas, kiedy każdy, kto tylko może, ucieka z miasta. To miesiąc korków na autostradzie, pełnych plaż i Paryża bez Paryżan. Zapomniałam jednak, jak pełne ludzi, pomimo braku mieszkańców, może być miasto...

Podobno jest to najczęściej odwiedzane przez turystów miasto świata. Nic dziwnego, bo jest co podziwiać. Jednak, jeśli ktoś wybiera się tam w wakacje może zapomnieć o czarze i romantyzmie, który znamy z filmów. Jednak cóż poradzić... są miejsca, które odwiedzić TRZEBA. Bo czym by był Paryż bez wieży Eiffela, prawda?

PUNKT 1 - Wieża Eiffela i Pola Marsowe 




Hurra. Jesteś. Zaraz po dotarciu do miasta zamawiasz najdroższą kawę z mlekiem pobytu, na placu Trocadero. Rujnuje twoją kieszeń. Głowa boli, kiedy zdajesz sobie sprawę, że normalnie w tej cenie można zjeść już porządny obiad. A tutaj: Cafe au lait, s'il vous plait... pijesz kawę. Ale jaką kawę... z widokiem na WIEŻĘ! Dzień się budzi. Siedzisz w promieniach słońca. Przypatrujesz się ludziom i oczywiście metalowemu "potworowi" pana Eiffela. Obok chyba Francuzi zamawiają małą czarną, czytają gazetę. Jest niczym w filmie.. bajka kończy się wraz z nadejściem rachunku. Postanawiasz zrobić to tylko raz i już w czasie powrotu do domu wchodzisz do Franprix i zaopatrujesz się w duży słoik kawy i dwulitrowe mleko. Za 6 euro zamiast jednej filiżanki masz ich kilkanaście. Być turystą praktycznym, oznacza zdać sobie sprawę, że na co dzień twoja kieszeń tego nie wytrzyma...


Pierwszy dzień warto spędzić z widokiem na wieżę. Snujemy się po uliczkach, spacerujemy bez dokładnego celu. Wszystko w tłumie ludzi, na tyle dużym, że czasem trudno przejść chodnikiem obok siebie. Prowadzeni przez tłum docieramy do Pól Marsowych rozciągających się między szkołą wojskową a wieżą. 


Czas na piknik. Pojawia się problem. W słońcu jest bardzo gorąco, a w cieniu - w słońcu też(!) - miejsc jest bardzo mało. Po kilku minutach poszukiwań udaje się znaleźć te kilka metrów kwadratowych na koc. Można popatrzeć i posłuchać ludzi wokół, siedzą tuż obok. Część na bluzach z kanapkami na wynos kupionymi gdzieś po drodze. Przysiadają na chwilę, robią zdjęcia i znikają. Inni, z kocem i przygotowanym lub kupionym jedzeniem, osiedlają się tam na kilka godzin. Wszyscy z winem i plastikowymi kubkami. Nawet kloszardzi podchodzą niemal w kolejce do koszy w poszukiwaniu turystycznych resztek. 





Wieczorem nadal to samo. Przedzieranie się przez tłum. Szukanie miejsca na pamiątkowe zdjęcie. Nie jest łatwo. Ludzie wciąż nas otaczają. Pytam siebie: Czy warto? I nadchodzi moment, kiedy widzę, tak romantyczną scenę jak ta poniżej i myślę... że warto. Ta dwójka ludzi pomimo setki turystów spełnia swoje marzenie, na które oszczędzała od dawna, może przez całe życie. Kiedy przyglądam im się z ławeczki, to widzę, że znaleźli sposób na to, żeby tłumu w ogóle nie zauważać. 



PUNKT 2 - Notre Dame




Chciałam wejść do środka. Dawno nie byłam. Zobaczyłam kolejkę. Zwątpiłam.
W ciągu dnia zdecydowanie nie polecam. Nocą od razu lepiej. Wokół piękne widoki. Przepływające statki wycieczkowe oświetlają katedrę światłem, zakochane pary i Azjaci strzelają milionem fleszy, rolkarze, połykacze ognia i muzycy zapewniają atmosferę radości, a kolejka krótsza. Co prawda nie zobaczymy wtedy świateł grających w witrażach, tylko ogrom, mrok i klimat niczym ze starego filmu...






PUNKT 3 - Montmartre



To już był tak zwany hardcore. Dobrze, że przed wejściem na wzgórze porzuciliśmy rowery, który przemierzaliśmy francuską stolicę. Jedyna możliwość to płynąć z tłumem wypełniającym uliczki. Urokliwy (?!) Plac du Tertre..kiedyś może i czarujący. Dziś tak przepełniony, że nawet gdyby się chciało porozmawiać chwilę z artystami, czy w spokoju poszukać jakiejś artystycznej perełki, ludzie przeciskający się obok siebie niemal to uniemożliwiają.





Bazylika wypełniona ludźmi i na zewnątrz, i w środku. Chciałam mieć zdjęcie na schodach z pięknym, białym budynkiem w tle.. i mam. Ale to, co ujrzały moje oczy, kiedy spojrzałam w dół przeszło moje wszelkie oczekiwania.



PUNKT 4 - Centrum imprezowe, czyli okolice Saint Michel



Tutaj tłumy są całą dobę. No dobrze, w okolicach 4tej nad ranem można już w spokoju przejść, kupić naleśnika z dowolną zawartością w cenie od 2 do 5 euro i cieszyć się jego smakiem bez obawy, że zaraz cię ktoś popchnie i się zakrztusisz. 



Co popularniejsze miejsca, czyżby przewodnik Lonely Planet(?!), oczywiście oblegane z niemal godzinnym oczekiwaniem w kolejce. Pomimo setek ludzi, samochodów przejeżdżających tuż przy stoliku, przy którym akurat pijesz winko czy kawę tutaj ten tłum mnie nie razi, nie przeszkadza. Tutaj ten tłum oznacza życie. 



PUNKT 5 - Trocadero



Jedno z miejsc, w których tłum mnie zafascynował. "Wszyscy mają zdjęcie, mam i ja!" Siedzenie tam na schodach, z winkiem i patrzenie na ludzi w każdym wieku sprawia swego rodzaju przyjemność. 



Najbardziej zachwycający jest moment pierwszego włączenia światełek na wieży - godzina 22. Pod plac zjeżdżają autobusy, jakieś 15, 20 minut przed czasem, wysypują się wycieczki z całego świata. Błyskają flesze, panuje zamieszanie, czujesz się jak w ulu. Śmiechy, radość i to oczekiwanie. Oczekiwanie na migoczącą wieżę. Tuż przed 22 wszyscy wstrzymują oddech. Światełka się zapalają, słuchać westchnienie ulgi, śmiechy i oklaski. Przyznam szczerze, że dawno nie czułam takiego natężenia emocji wiszących w powietrzu. 

Może jednak warto czasem być turystą?




2 komentarze:

  1. Nie lubie tlumow:) Mam chyba szczescie, bo raczej na takie nie trafiam, oprocz: Luwru i lafayette w Paryzu, Oxford Street w Londynie i Rambla w Barcelonie, wiecej tlumow nie pamietam. Na upartego moge dorzucic Shopping Center w Luton i Sylwester nad Tamiza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz, co opowiadać:)
    Ja też nie lubię i unikam, kiedy tylko mogę..często też rezygnuję z czegoś przez tłumy właśnie, albo żałuję, że się w ogóle wybrałam. Wtedy w Paryżu też wielokrotnie żałowałam, ale cóż.. skoro i tak, już tam byłam.. inaczej do tego podeszłam i powiem szczerze robienie zdjęć turystom robiącym sobie zdjęcia..też było ciekawe:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.

Facebook Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best Web Hosting Coupons