Obiad w Krakowie
O zwiedzaniu Krakowa dziś nie będzie. Wspomnieć natomiast mam chęć o pewnej modnej burgerowni. Przyznaję, iż przystanek Krakowie pojawił się na trasie tylko ze względu na TO miejsce - MaoBurger. Hamburgery - ogromne - miały być równie dobre, jak te z Olkuskiej w Warszawie. Równie dobre nie były, ale niezłe. Świeża bułka, warzywa, dobrze przyprawione mięso za około 20 złotych. To wszystko się zgadza. Jednak, jak dla mnie, zbyt octowe. Jadłam cheesburgera. I sos, i ogórki konserwowe miały pikantny smak octu. Przeszkadzało mi to. Porcja jest bardzo duża. Jeśli ktoś zje cały, to na kilka godzin pełen brzuch i spokój. Ja kolacji już właściwie nie zmieściłam. Bardzo fajne wnętrze, jasne, przyjemne. Ciekawa historia ptaka Mao, ceraty w kratkę na stołach i czystość. MaoBurger, za Małym Rynkiem w Krakowie, mimo wszystko, jest miejscem godnym uwagi.
Do Inwałdu nie tylko na nocleg
Inwałd to miejscowość w pobliżu Wadowic. Doskonałe miejsce wypadowe na zwiedzanie Małopolski i Śląska. Podczas weekendu mieliśmy przyjemność zatrzymać się w Hotelu Łysoń. W jego wnętrzu mieście się bardzo ciekawe miejsce. Mini telewizory przy każdym stoliku, piłki w podłodze, ściany pełne amerykańskich plakatów z lat 50-tych i 60-tych. Restauracja Champs, bo o niej mowa, to duża zaleta hotelu Łysoń.
Obiad lub kolacja też nie gorsza. Przede wszystkim naprawdę duże porcje, za niedużą cenę (12 -30zł). Dwie atrakcje to ogromne żeberka i kilogramowe golonko! Każda z nich 39 złotych. Nie bierzcie na jedną osobę, nie ma szans zjeść. Żeberka przyprawione, wypieczone, palce lizać - dosłownie. Goloneczka - idealna, ze skórką uprażoną niczym w Hiszpanii. Ostrzegam, na jedną ("zwyczajną") osobę to za dużo i smutek, że nie da się rady dokończyć. Próbowałam azjatyckiej zupy na mleku kokosowym. Smaczna, ale bez rewelacji. Bardzo dobry, też nie zjadłam w całości, makaron z łososiem i serem podgórskim. Przy okazji dowiedziałam się, że ser podgórski to tzw. nieoryginalny oscypek. Równie smaczny.
Ostatni element restauracji to napoje. A dokładniej drinki. Nie dość, że niedrogie, to jeszcze pomiędzy 17.00 a 20.00 dwa w cenie jednego. Z własnego doświadczenia powiem: warto! Nie ma to jak dwie Tequile Sunrise za 16 złotych.
Słyszeliście o Żywcu?
W Żywcu punktem obowiązkowym jest pijalnia...wody źródlanej? Nie, pijalnia złotego napoju. Browar Żywiec, Muzeum Piwa. Świeże, tanie piwko w barze lub restauracji (pół litra za 4 złote), a na dodatek obiadek. za 10 - 15 złotych. Mogą być pierogi (12zł), może być grillowana kiełbasa z chlebem (10zł), czy też niemieckie białe kiełbaski na kapuście (14zł). Dobrze, tradycyjnie, niemal po polsku. Warto zahaczyć o to miejsce i poczuć powiew piwnych tradycji.Papieskie kremówki
Nie ma można mieszkać 3 kilometry od Wadowic i nie skusić się na kremówkę. W Galicjance nie dość, że przyjemny wystrój, miła obsługa i widok na plac to jeszcze przesłodka i ogromna, w moim odczuciu, kremówka kosztuje 3,50 złotego. Za taką cenę (spodziewałam się jakiś 12 złotych...) "grzechem" byłoby nie spróbować. Osławione historycznymi już opowieściami niech staną się jednym z punktów programu w Małopolsce. W niedzielę nie płacimy za parking w mieście...
Przy trasie
Jedzenie przy autostradzie czy trasie szybkiego ruchu zawsze było dla mnie swego rodzaju problemem. Boję się, ze trafię w jakieś paskudne miejsce, gdzie może i niedrogo, ale niekoniecznie smacznie czy bezpiecznie. Jakieś 100 km od Warszawy, w kierunku Warszawy, więc raczej na powrót, jest miejsce godne polecenia - Restauracja PLAN. Po pierwsze smaczne pierogi możecie zjeść już za 12 złotych. Po drugie - wystrój. Niesamowite miejsce. Przy trasie spodziewasz się zazwyczaj czegoś prostego, schludnego, a tutaj.. niczym w pałacu! Poważnie. Wnętrze przyjemne, bez przepychu, ale tak eleganckie, że w bluzie i dżinsach niemal dziwnie się czułam. Obowiązkowy punkt programu - toaleta damska! Sama nie wiem, czy właściciel to tak na poważnie...
A Wy macie jakieś swoje ulubione miejscówki, gdzieś tam w Małopolsce lub przy trasie?
Jedzenie w podróży to wielce istotny element! Dziwię się tym, którzy wracają z urlopu chudsi o kilka kg. U mnie zawsze szala wagi przechyla się w drugą stronę :). No ale co zjem, to moje!
OdpowiedzUsuńAle mi smaka narobiłaś... Mam pod nosem tylko mozzarelkę z pomidorkiem i oliwą a Ty z taakimi żeberkami wyjeżdżasz ?! Znowu dieta pójdzie w kąt...
OdpowiedzUsuńmm kremówki, pyszota :D
OdpowiedzUsuń