środa, 5 marca 2014

Afryka - Maroko - Dlaczego nie polubiłam Marrakeszu

Tydzień naszej samodzielnej podróży po zimowym Maroku przyniósł wiele niespodzianek. Jednak chyba największą z nich było odwiedzenie (wreszcie, bo za pierwszym razem się nie udało) Marrakeszu. Niestety, jak się okazało, niespodzianką nie do końca zgodną z moimi oczekiwaniami. Trochę nawet rozczarowaniem. A dlaczego? Już tłumaczę. 

Marrakesz - moje podróżnicze marzenie 

Zacznijmy od tego, że Marrakesz był dla mnie od dawna punktem 'listy marzeń podróżniczych'. W czasie poprzedniej wycieczki do Maroka nie udało mi się go zobaczyć. A przecież to Marrakesz - serce Maroka! Tym razem nie mogłam go sobie darować. Nie mówiąc już o tym, że myślałam, że jest stolicą Maroka... Nie. W stolicy nadal nie byłam. 


Są takie miejsca w Marrakeszu...

Nie mówię, że do Marrakeszu nie warto. Jest tam wiele naprawdę pięknych i wartych zobaczenia miejsc. Niewiele udało nam się zwiedzić, gdyż przyjechaliśmy późno, a kolejny poranek do 15 spędziliśmy gotując na dachu w Rijadzie El Dia. Coś jednak się udało. 
Weszliśmy do Medresy Ben Youssef - czyli szkoły koranicznej. Założona została w XIV wieku. Obecnie już nie działa, ale można zobaczyć warunki, w jakich uczyli się i żyli młodzi mężczyźni. Malutkie pokoiki, pewnie jakieś 4 metry kwadratowe, mieściły kiedyś nawet po 6 osób. Większość z nich bez dostępu światła słonecznego, zamykana grubymi drzwiami. Naraz w szkole uczyło się dziewięćset osób. 
Miejsce, samo w sobie, piękne. Zadbano o każdy najmniejszy szczegół wyglądu budynku. Mozaiki, rzeźbienia, basenik na dziedzińcu, w którym obmywano się przed modlitwą są naprawdę piękne. Podobno szkoła była budowana z myślą o byciu konkurencją dla podobnych miejsc powstałych w Fezie. Medresa Ben Jusufa, tak, to jedno z tych miejsc, w które naprawdę warto zajrzeć, kiedy jest się w Marrakeszu. 



Czerwone miasto

Samo miasto oczywiście interesujące - jak dla mnie różowe, choć podobno czerwone mury odróżniają je od innych miejsc, które odwiedziliśmy.  Zarówno starówka, jak i nowa część Marrakeszu ma podobnie wyglądające, ciemnoróżowe mury. Poczułam się trochę niczym w malezyjskiej Melace, tam też fragment miasta pokryty jest różowym tynkiem. Podczas powstawania Marrakeszu, jako budulca używano głównie mieszanki czerwonej gliny z wodą. Legenda głosi też, iż w czasie zakładania miasta trwała wojna i to właśnie przelana krew zabarwiła mury na czerwony kolor.


Jamma El Fna, czyli witaj na bazarze naciągaczy

Jest też oczywiście główna atrakcja Marrakeszu, czyli wielki, nietypowy dla marokańskich klimatów, bo pusty, plac Jamma El Fna. Są na nim sprzedawcy soku pomarańczowego, Marokanki, które malują ręce turystów henną, są zaklinacze węży, są muzycy i szamani. Wieczorami ogromną część placu zajmują sprzedawcy jedzenia kuszący turystów zapachami. Prawdopodobnie jedynie zapachami i wyglądem, bo jeśli chodzi o świeżość dań, to jak mówią lokalni mieszkańcy, na pewno jest ona wątpliwa. Na placu pełnym turystycznej zwierzyny do upolowania sprzedaje się wyroby, które potrafią nawet od miesiąca leżeć i psuć się. Odpowiednio przyprawione, nie do końca upieczone powodują nocne atrakcje w bardzo męczącej postaci (w naszym hostelu 7 osób zatruło się jakimś jedzeniem tamtej nocy). 





W dzień całkiem przyjemnie, choć nawet za spojrzenie zdarza się żądanie opłaty, nocą plac pęka w szwach. Możesz zagrać w trzy karty, posłuchać muzyki, poczuć zapach smażonych i pieczonych specjałów. Z jednej strony feria smaków, zapachów, kolorów i dźwięków, fotograficzny raj. Z drugiej strony to po prostu ogromny bazar pełen naciągaczy i spryciarzy. Naprawdę nie zachwycił mnie tak, jak powinien. 





Obietnica egzotycznego raju

Meczety, wąskie uliczki mediny, gdzie bardzo szybko tracisz orientację w terenie, a GPS nie widzi większości z nich. To wszystko ma swój urok. Największe i podobno najciekawsze suki (targi) w Maroku. Taki właśnie miał być Marrakesz. W rzeczywistości, dla mnie, był miejscem pełnym albo turystów, albo naciągaczy. Medina (stara część miasta) nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia, wydała mi się trochę sztuczna i jakby zbyt turystyczna, poza pojedynczymi przypadkami. Może muszę tam wrócić jeszcze raz, może mieliśmy za mało czasu, a może po prostu, jeśli najpierw zobaczy się Fez, to Marrakesz już nie potrafi tak zachwycić?




0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.

Facebook Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best Web Hosting Coupons