poniedziałek, 5 grudnia 2011

Hiszpania - Dziewczyny na krańcu świata!


Przeglądałam zdjęcia i dotarłam do słońca! Do kolorów, które w tej chwili, w ten zimny wieczór, wywołują uśmiech na twarzy! Mam nadzieję, że i Wam zrobi się cieplej.

W trakcie naszej długiej, miesięcznej, ciekawej, niezwykłej, w sumie, podróży.. poznałyśmy wiele miejsc. Jednakże jeden z dni nie zniknie szybko z mojej pamięci. W drodze z Gibraltaru do Jerez de la Frontera spędziłyśmy jeden dzień w podróży na kraniec świata.

Zaplanowałam, że koniecznie musimy odwiedzić najbardziej wysunięty na południe punkt Hiszpanii. Tuż przy Maroko. W ten sposób wyruszyłyśmy do Tarify. Mekki widnsurfingowców, na których wodne i nawodne szaleństwa miło popatrzeć. Kolejne małe, białe miasteczko gdzieś na końcu świata. Słoneczne, pustawe i spokojne o tej porze roku. 

Niesamowite, jak w grudniu słońce może odbijać się od białych ścian, razić w oczy! Pomimo, że od samego początku powitał nas wiatr niosący w sobie ziarenka piasku, widok plaży, piasku i wody ułatwiał spacer! 

Tarifa poza tym, że jest najbardziej południowym hiszpańskim punktem, ma jeszcze jeden ważny aspekt, właśnie na tym "końcu Hiszpanii" spotykają się wody morza śródziemnego i Atlantyku! Niby nic takiego, ale przyznam, że to interesujące przeżycie stać na przesmyku i wiedzieć, że po Twojej lewej stronie jest ciepłe morze śródziemne, a po prawej to już tylko ogromny, zimny ocean Atlantycki.

Z Tarify, w której zjadłyśmy całkiem smaczny obiad ruszyłyśmy do Conil de la Frontera. Byla to jedna z kilku możliwości, niemalże wylosowana w czasie jedzenia. Dlaczego wybrałyśmy akurat to miejsce, w tej chwili już nie pamiętam!

Conil.. okazało się całkowicie martwym miasteczkiem, z bardzo smaczna kawą w jednym z niewielu otwartych miejsc!

Zrobiłyśmy kilka rund, zanim udało nam się jakimś cudem zaparkować w pobliżu pustego centrum. Nasza super wypasiona bryka, którą zresztą jakimś cudem udało nam wynająć na lotnisku w Maladze bez wcześniejszej rezerwacji, sprawowała się wyśmienicie. A tak przy okazji rada na przyszłość - jeśli przylatujesz nocą i chcesz wprost z lotniska ruszyć dalej w drogę lepiej zainteresuj się wynajmem samochodu wcześniej. Chyba byłyśmy jedynymi w tych wszystkich kolejkach, którego tego myślenia naprzód nie dokonały.

Nieliczne sklepy z pamiątkami okazały się w większości zamknięte, podobnie jak restauracje i bary. Marysi nie udało się ostatecznie kupić pamiątkowego kubka. Wtedy zastanowiłam się po raz kolejny, czy nie lepiej było tutaj przyjechać w sezonie. Ale z drugiej strony, nie jestem miłośniczką tłumów, więc taka podróż prze cichą i spokojną Andaluzję miała w sobie trochę magii i zadumy.

Po raz kolejny były ciche, białe uliczki, kafelkowe obrazki świętych na murach, wieża Guzmana, czyli "rodzinna" wieża Lazaro. Morze, piasek i wiatr. Do tej pory noszę w pokrowcu na aparat piękną muszelkę, którą znalazłam tam na plaży.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.

Facebook Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best Web Hosting Coupons