Jechać czy nie jechać? - oto jest pytanie.
Po pierwsze pobudka o poranku, bo pociąg rusza z Chamartin już po 9 (niemal nad ranem, kiedy mowa o wolnym dniu).
Po drugie jadą dwie pary i ja.. no nie wiem, jakoś to do mnie nie przemawiało.
Po trzecie, z racji wydatków dziwnych i dziwniejszych oraz oczekiwania na pensję skończyła mi się kasa, a to oznacza, że trzeba znów sięgnąć po magiczną kartę do polskiej gotówki.
Wychodzi z tego wszystkiego, że należy być dzielnym, bo przytrafiają się wtedy miłe rzeczy.
Stacja, z której jechaliśmy jest niedaleko mojego domu (jak dla mnie niedaleko - choć jeśli chodzi o wędrówki piesze po mieście ostatnio jestem dziwna i zmieniły się kryteria blisko - daleko), w związku z czym urządziłam sobie poranny spacer.
Po odesłaniu mnie z dwóch kas do trzeciej, udało mi się zakupić bilet na pociąg. Kiedy wychodziłam moim oczom ukazała się pięciosobowa grupa moich towarzyszy rozglądająca się w poszukiwaniu jakiejś informacji, dokąd się udać.
Na szczęście pani w kasie o wszystkim mnie poinformowała i mogliśmy bez szukania wsiąść do pociągu.
Jak się okazało na wycieczkę wybraliśmy się w szóstkę - Paula i Paweł, Elena i Guillame, Cristina i ja - Sabina.
A teraz do rzeczy - Avila - gdzie to? co to?
Kolejne miasteczko z północnej części Hiszpanii. Położne jakieś 100 km od stolicy w Kastylii i Leon.
Wikipedia podaje, że Avilę zamieszkuje około 56 tysięcy mieszkańców, nie wiem dlaczego, kiedy jedliśmy śniadanie w bardzo przyjemniej kawiarence o francuskim wyglądzie ustaliliśmy, że jest tam 80 tysięcy mieszkańców.
Droga z dworca prowadzi do części historycznej, otoczonej pięknymi murami obronnymi - Las Murallas, które to sąsiadują z przyjemnymi, szerokimi chodnikami. Zakładam, że bardzo przyjemnie musi się po nich spacerować. Nie mieliśmy okazji doświadczyć tego na własnej skórze, gdyż wiało. Bardzo wiało, może to dlatego, że miasto położone jest w górach. Jakby nie było, może lepiej wybrać się tam w okresie letnim. Wtedy z pewnością i mury, i deptak, i piękna panorama, i fontanny zrobią na Was lepsze wrażenie.
Miasto samo w sobie po wycieczkach do Segovii i Toledo wydało mi się jakby znane. Ten sam typ architektury, widok na czerwone dachy otaczające starówkę, wąskie uliczki i wybrukowane ulice. Jednak mieliśmy szczęście, gdyż 2 maja, to dzień "La Romería de San Segundo" - Pielgrzymki Świętego Drugiego. San Segundo to patron miasta i święto ma na celu upamiętnienie chwili przeniesienia jego szczątków do katerdy w Avili, które to odbyło się pod koniec XVI wieku.
Udało nam się trafić na procesję, w czasie której ulicami starego miasta przechodzą gigantyczne kukły ubrane w stroje związane z miastem. Kukły kłaniają się przechodniom, którzy to, jak mi się wydaje, powinni odwdzięczyć się takim samym ukłonem. Czego własno - cieleśnie dokonałam.
Podobało mi się to, co zobaczyliśmy. Ogromne kukły to jedna z atrakcji, która wzbudza zachwyt lub płacz u dzieci. Wszystkiemu towarzyszy muzyka. Kilka różnych orkiestr maszeruje ulicami, wraz z nimi księża, urzędnicy w historycznych (jak zakładam) strojach. Mieliśmy okazję obejrzeć tradycyjny w tym regionie taniec - "Jotę" o ile się nie mylę, kobiety i mężczyźni z kastanietami zasłużyli na gromkie brawa, które otrzymali.
Procesję kończył pochód niosący posąg tandetnie przybranego kwiatami świętego - aż pokusiłam się o zrobienie zdjęcia, bo wydało mi się to dość zabawne. Jak się okazuje, wedle tradycji w tym właśnie dniu można poprosić świętego o spełnienie trzech życzeń. W tym celu należy podarować mu materiałową chusteczkę, wypowiedzieć życzenie i dotknąć urny z prochami. Ciekawa jestem jak wiele chusteczek uzbierał w tym roku Święty Drugi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.