W mojej klasie
W ramach odwiedzin poleciałam tam, gdzie prawdziwa jesień zdecydowanie była w rozkwicie.
Kolorowe liście, wiatr, deszcz, niska temperatura, puste place zabaw - tak, to wszystko powitało mnie w Giessen, niemiecki miasteczku "niedaleko" Frankfurtu. Nie powiem, że wycieczka mi się nie podobała. Po dwóch miesiącach w słońcu i skwarze nawet przez chwilę zatęskniłam do tych pięknych kolorów, których w Hiszpanii nie mam co się spodziewać.
Ta wyprawa była czasem odświeżenia zapomnianego niemieckiego (jak się okazuje pewnych rzeczy się nie zapomina). Musiałam kupić sobie kurtkę, bo okazało się, że nie jestem przygotowana na ówczesne warunki pogodowe.
Giessen to niewielkie, urokliwe miasteczko, tak inne od polskich i hiszpańskich. Panuje w nim spokój, porządek. Główną atrakcją jest uniwersytet, nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale jakoś będąc tam czuje się atmosferę naukową..czy też studencką. Pomimo, że sporo się dzieje: wystawy, koncerty, muzykanci na ulicach, to nadal czuć spokój!
We Frankfurcie pierwsze pozytywne wrażenie zrobił na mnie dworzec, jak z filmu. Odwiedziłam byki pod giełdą (podobno znane), jedyne w swoim rodzaju centrum handlowe z dziurą, w którym to podobno są najdłuższe w Europie ruchome schody. W muzeum przyrodniczym dostałam ulotkę w języku polskim! Zachwycił mnie pełen życia targ, gdzie główna atrakcją nie było wcale kupowanie świeżych produktów spożywczych, tylko możliwość zjedzenia gorącej kiełbaski i wypicia ciepłego wina jabłkowego! Atmosfera nie do opisania!
W czasie tej krótkiej wizyty pojechaliśmy też do Magdeburga! Kolejne urocze miasteczko. Tym razem odróżnia się od innych tym, iż jest tam jeden z największych w Europie ośrodków dla niewidomych i słabowidzących. Krótko mówiąc - Białe laski na każdym kroku!
Posted in: 
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.