środa, 23 listopada 2011

Hiszpania - Malaga

Malaga...poza Barceloną i Madrytem, znanymi w Polsce z wiadomych powodów, chyba właśnie Malaga była, poza tą dwójką, jedyną znaną mi destynacją, zanim przyjechałam do Hiszpanii. Kojarzyła mi się zawsze z plażą, z hiszpańskim miastem pełnym słońca, imprez i jedzenia, miejscem wymarzonym na wakacje dla młodych, pełnych chęci do zabawy ludzi. 

Jak się okazało, Malaga rzeczywiście jest pełna życia. Zdecydowanie nie jest to miasto przeznaczone dla ludzi, którzy chcieliby zachwycić się zabytkami i architekturą. Jest przyjemna, pełna przestrzeni, 'marmurowych', śliskich płyt na ziemi, w centrum wyremontowanych budynków, kawałek dalej obdrapanych, ale uroczych kamienic. 

Prosto z Granady, autobusem, znanym jako dość wygodny i niedrogi środek transportu,  23 listopada dotarłyśmy do Malagi. Jak się okazało miasto było już całkowicie owładnięte dekoracjami bożonarodzeniowymi. Muszę przyznać, że jest to jedna z rzeczy, które zrobiły na mnie spore wrażenie. Całkiem ciekawym doświadczeniem jest chodzenie w klapkach, moczenie nóg w chłodnym morzu, opalanie się popijając tinto de verano i w tym samym czasie spoglądanie na wielkie bombki choinkowe i pełne świątecznych świateł ulice. W pierwszej chwili brakowało mi zimna, śniegu, atmosfery, którą znam, ale ostatecznie taki chyba urok tego miasta, tam nie ma śniegu...klimat wiosenno - letni trwa cały rok, jest inaczej..ani lepiej ani gorzej, po prostu inaczej.

Malaga to dla mnie pełne stolików - beczek ulice, flamenco, tapasy, rozsądne ceny i atmosfera fiesty. Nie wiem czy poleciłabym ją, jako wartą odwiedzenia. Dla nas to tylko był tranzyt - po dwóch dniach tam leciałyśmy na Gran Canarię. Tak sobie myślę, że jeśli zabawa, że jeśli taniec, że jeśli wino i śpiew to zdecydowane "tak", ale jeśli chcemy coś zobaczyć, to raczej darowałabym sobie to południowe miasto. 

Jak cała Andaluzja Malaga przepełniona jest, poza winem i śpiewem, religią. Stajenki pod kościołami, na rondach, deptakach, w sklepach, hostelach i domach. Odrestaurowane kamienice z zderzeniu z "potworami" w rozbiórce. Co ciekawe, kamienic nie burzy się w całości, zostaje fasada, która z czasem będzie odnowiona i dobudowuje się do niej całkiem nowoczesne wnętrze. Z zewnątrz zabytek, o tradycyjnym wyglądzie, a wewnątrz pełna nowoczesność i wygoda. 

Czy tam wrócę? Z pewnością, jeśli się uda, to za kilka miesięcy "Feria de Malaga", jesienią, kiedy temperatura jest tu przyjemna odbywa się tam jedna z największych fiest w Hiszpanii, jedna z największych i podobno najciekawszych dla młodych ludzi. Kilka dni zabawy na ulicach... Mam nadzieję, że uda się znaleźć weekend, żeby poczuć to, czym Malaga słynie i czym się szczyci we własnym kraju. 


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.

Facebook Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best Web Hosting Coupons