sobota, 21 grudnia 2013

Azja - Jedzeniowy zawrót głowy - Tajlandia


Co można zjeść o 10 na śniadanie w Tajlandii? A co o 22 na Targu nocnym? Czy krewetki obierane w wiadrze na chodniku trafiają tylko do budek na kółkach? Jak smakuje skorpion i ile kosztuje prawdziwa czekolada? Tajlandia może być rajem kulinarnym  za bardzo nieduże pieniądze, więc czego spróbować w tym gorącym kraju? 

Tajlandia była dla mnie pierwszym azjatyckim doświadczeniem. Kolorowy, gorący i śmierdzący spalinami Bangkok okazał się rajem pod względem jedzenia. Początki nie były łatwe, bo poziomy ostrości w Azji i Europie nie mają ze sobą nic wspólnego i czasem masz do wyboru: jedz i płacz albo chodź głodna. 

Zupa na śniadanie 

Nie ważne czy była 8 rano czy 11 na śniadanie jedliśmy zupę. Na każdym rogu ulicy otwierają się wtedy "knajpki - mieszkania", gdzie gospodarze gotują zupę i za niewielką opłatą zapraszają na posiłek. Rosół z makaronem ryżowym i dodatkami. Za 2 - 3 złote dostaniesz miskę z dodatkiem kawałków wołowiny, kurczaka, krewetek, jajek, kulek mięsnych, rybnych, warzywnych, świeżych warzyw i ziół. Niebo w gębie! Nie warto szukać wystawnych restauracji najlepiej przejść się ulicami, poszukać miejsca, gdzie nad miskami siedzi kilkoro Tajów i właśnie tam zjeść śniadanie. 



Jedzenie na ulicy 

Sprzedaje się tutaj wszystko od makaronów, przez patyczaki (wszystko, co sobie zamarzysz nabijane na patyki do szaszłyków, podgrzane, wrzucone do torebki i zalane ostrym sosem), po ryżowo - sojowe desery i przygotowane do jedzenia owoce. Uważajcie na owoce, często posypane są dziwną solą, zazwyczaj różową, zakładam, że zamoczoną w soku. Dobrze jeśli uda się kupić ananasa czy pomelo z posypką w osobnym woreczku. 






Z jedzeniem na ulicy wiąże się zazwyczaj jedna obawa: higiena! Przyznam nie wygląda to zachwycająco. Jednakże jeśli wydaje Wam się, że knajpa w Tajlandii gwarantuje jakieś minimum czystości możecie się pomylić. Mycie talerzy i kubków w wiadrze na ulicy to normalka, podobnie jak szykowanie np. krewetek. Jednakże nieraz okazało się, że pani pochylona nad miską owoców morza przygotowuje je właśnie do "restauracji", gdzie siedzą tylko Europejczycy, płacą co najmniej podwójnie i liczą na to, że ich jedzenie zostało przygotowane w czystej kuchni. 


Targi nocne 

Za dnia jada się "na chodniku", a w nocy na targach. Dziesiątki budek ze wszystkim, co można sobie wyobrazić, albo prawdopodobnie nie jesteście sobie w stanie wyobrazić... Miłe, uśmiechnięte panie pozwalają za drobną opłatą wybrać kilka rzeczy przysiąść gdzieś przy stoliku i cieszyć się rozmaitymi pysznościami. Są zupy, makarony, świeże warzywa, ryby, owoce morza, smażone kwiaty, owoce, kawy i desery. Są też patyczaki i spring rollsy, czyli świeże warzywa i krewetki lub mięso zawijane w papier ryżowy. Przepyszne, lekkie, a jeśli się Wam poszczęści to może będzie je dla Was przygotowywać cała rodzina przejęta tym, że jesteście jednymi z kilku obcokrajowców na takim nocnym targu. Targ nocny = wszystkiego po trochu, zarówno pod względem tego, co tam znajdziecie, jak i tego, czego powinniście spróbować. 








Jeśli na wynos, to tylko w torebce

Jedną z najbardziej fascynujących rzeczy w Tajlandii to, co można podać w torebce. Odpowiedź jest prosta - Wszystko! Autentycznie. To kraj foliówek. Niesamowite, że dostaniecie tam w małej torebeczce misternie związanej recepturką wszystko, o co poprosicie. Zupę na wynos, kawę, patyki zalane sosem, czy też zupkę ryżową na deser. 


Łagodne, niepikantne? - aaa, to nie ma!

Tam, gdzie widać jedzących miejscowych, tam, gdzie nie ma turystów na pewno będzie smacznie i niedrogo. Ale będzie też pewnie...pikantnie! Dobrze, kiedy do zupy można samemu dodać sobie chilli i inne sosy. Jednak część potrawek, sałatek, mięs jest już gotowa.. A wtedy jedz i płacz, albo chodź głodna. Jednakże dla wszystkich, którzy się tego obawiają powiem jedno - Szybko się człowiek przyzwyczaja. Jestem najlepszym przykładem. W Polsce nie jadłam zupełnie nic ostrego, pojawiały mi się czerwone plamy na szyi, no nie do zrobienia. W Tajlandii na początku niemal płakałam, albo dostawałam jedzenie bez smaku. Po krótkim czasie ich łagodne - dla nas co najmniej drugi stopień ostrości - było jadalne. Do tego dużo wody, o posmaku ryżu i da się żyć. 




Może robaczka?

Prawda jest taka, że jeśli ktoś już jest w Tajlandii i nie spróbuje owadów to.. nie rozumiem! Obrzydza czy nie, warto się samemu się przekonać. A tak swoją drogą, skorpion jest pyszny! 




Czy tu się coś pije?

Owszem pije się i to dużo. Po pierwsze piwo Chang - czyli słoń. Droższe niż w Polsce, ale tańsze niż Malezji, więc trzeba korzystać. Po drugie...Thai cafe! Kawa ze skarpety - na ulicy, w torebce, na wynos. Raj dla miłośników mocnej, aromatycznej, słodkiej kawy na lodzie z mlekiem - 2 złote - u Pani w bramie, której koleżanki, przy okazji czekania, głaskały mnie po rękach, bardzo się przy tym śmiały i ekscytowały i powtarzały, jaka jestem piękna. To się nazywa miły początek dnia. 



Słodkości... 

O ile owoce morza (szczególnie te na wyspach), mięsa, smażone kwiaty i skorpiony bardzo mi smakowały, tak słodycze zupełnie nie przypadły mi do gustu. Kremy kokosowe jeszcze nawet były jadalne. Natomiast wszelkiego rodzaju zupki sojowo - ryżowe, na mleku z kuleczkami były dla mnie niejadalne! Czekolady nie ma, chyba, że importowana - 10 złotych za batonika...


Co by tu jeszcze...

Są rzeczy, których spróbować w Tajlandii warto. Czy trzeba? Nie, ale mogą być to doświadczenia ciekawe. 

1. MacDonald's - frytki smakują tak samo, ale znajdzie się kanapka, której w Europie nie ma, co więcej dają ryż. 



2. Stacje benzynowe (jak podczas naszej podróży autostopem przez Tajlandię) oferują przekąski na ciepło i zimno. Może kurczaczek w wodorostach?



3. Wodorosty - suszone paski, jako chipsy! Pychota! Uwaga ostre są naprawdę ostre. 


4. Burger po azjatycku - zamiast bułki ryż kleisty. 


3 komentarze:

  1. Czy na ulicy można bez problemu kupić ichniejszą flagową zupę, u nas promowaną pod nazwą zupa tajska? Pytam z ciekawości, bo przewodniki, które czytałem różnie podają. Spotkałem się nawet z opiniami, żeby nie kupować jedzenia z ulicznego straganu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolezanka nie odpowiada wiec ja pomoge.Dostaniesz ale nie wszedzie. Nie wiem jak ta zupa nazywa sie w Polsce ale w Tajlandii sa dwie takie zupy. jedna nazywa sie Tom Kha Kai a druga Tom Yam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki!
    Jakoś umknął mi ten komentarz. W Bangkoku można na ulicy dostać zupę bez problemu, na wyspach z reguły też w knajpkach przy domach..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.

Facebook Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best Web Hosting Coupons