niedziela, 18 września 2011

Hiszpania - Cartagena - muzycznie magiczny czas


Słyszelicie o Kartaginie? Tej Hiszpańskiej. Urokliwe miasto. W jednym miejscu "marmur" zamiast chodnika, a tuż obok same fasady rozpadających się budynków. Jednakże nie dla samego klimatu architektonicznego warto ją odwiedzić. Co roku pod koniec września miasto cofa się o tysiące lat i na ulice wychodzą Kartagińczycy i Rzymianie. 

18 września 2011 to dzień zawitałam do Cartageny (czyt. kartaheny), zwanej w Polsce Kartaginą. Miasta ulokowanego na południowo - wschodnim krańcu Hiszpanii. Niezapomniany tydzień w dziwnym miejscu, gdzie można cofnąć się w czasie. Szczególnie, kiedy trafi się tam na festiwal Kartagińczycy i Rzymianie. 

Tu się nie śpi

Po pierwsze i to co najbardziej wbiło mi się w pamięć: Cartagena jest głośna! Bardzo głośna! Zarówno w dzień, gdzie Calle Mayor wypełnia się turystami, jak i w nocy, kiedy ruszają do boju służby oczyszczania miasta. Przez dwa dni nie musiałam zatykać uszu, ale to było wtedy, gdy w pokoju nie było okna, a to z korytarzyka wychodziło na... nawet nie wiem, jak nazwać tę 'studnię'. 


Dodatkowi lokatorzy za jedyne 15 euraków

Pokój  był cichy i spokojny. Idealny na popołudniową siestę czy nocny odpoczynek. Ale poza tą niewątpliwą zaletą miał też swoje wady.. dodatkowych lokatorów.. karaluchy (pewnie wyłaziły z tej  pięknej dziury w łazience!), Ale ale.. za 15euro miałam swoją łazienkę, więc nie można narzekać.


 Pierwsze spotkanie z cucaracha, nieudane próby zabicia potwora i nagła świadomość, że TO COŚ umie chodzić po ścianach zakończyły się opuszczeniem pokoju i poszukiwaniem chłopaków, żeby jakoś zaradzili! (Nie, żeby się śmiali ze mnie, tylko trochę.. "Po to nasz szukasz? Wyszłaś, bo jeden karaluch w pokoju? Oj, pobrecita - biedulka!"). Chwilę później szafa na środku pokoju i bestia zabita! 


Następnego dnia właściciele postanowili zrobić remont łazienki, chyba całkiem słusznie, w związku z czym zostaliśmy przeniesieni do innego pokoju.. Sama nie wiem, czy te 4 metry kwadratowe , w których nas ulokowani, pokojem można nazwać, okno wychodziło na kolejną dziwną "studnię", ale nie było ani jednego robala. Sukces. Kolejny poranek w klitce i znów zmiana pokoju, tym razem na normalny, ze światłem dziennym i balkonem. Bo trzeba zaznaczyć, że pensjonat Oriental mieści się w przepięknym budynku, z metalowymi balkonami, którymi zachwyca cała Cartagena. 

Kartagińskie balkony

Myślę, że balkony to jeden z punktów obowiązkowych zwiedzania. Jest ich mnóstwo. Zachwycają kształtami i kolorami. Piękne miasteczko. Budynek hostelu Oriental wpasowuje się w przestrzeń, oczarowuje turystów, którzy robią mu zdjęcia. Podobno na pierwszym piętrze mieszkają dziwki, (oj przepraszam - panie lekkich obyczajów) no cóż.. nie było co wybrzydzać, w końcu mieszkałam na drugim piętrze! 


Fiesta = wolne od pracy

Ponad tydzień fiesty, tłumy ludzi, którzy wydają majątek na stroje i na to, aby stworzyć nastrój sprzed dwóch tysięcy lat. Budują wioskę i od rana do nocy świętują. Cały region otrzymuje z tej okazji dodatkowe dni wolne od pracy. Bębny, kobiety w skórach i malowidłach, mężczyźni w futrach i togach. Wszystko to robi wrażenie! Wszędzie muzyka, gwar, śmiech.. tłumy ludzi! Dla tych chwil warto było zapoznać się z karaluchami i paniami lekkich obyczajów.. 




Gorąca atmosfera nie tylko dzięki świętowaniu
Było bardzo gorąco, a że niby to już wrzesień i jest nawet Ok. Zwiedzanie miasta w niemal 40 stopniowym upale nie jest łatwe, okazuje się, że warto się ukryć choćby w cieniu latarni. 

Poza warunkami lokalowymi i biegającymi po ulicach Rzymianami i Kartagińczykami, Cartagena była magicznym i ciekawym czasem. Wreszcie zaczęłam pojawiać się na zdjęciach... Oczarowały mnie szerokie deptaki, figury, palmy i słońce. 





Flamenco - z tradycjami

Była też czasem, kiedy poznani przy roznoszeniu ulotek ludzie zaprosili nas do swojego "obozu" i nie dość, że w trakcie obiadu było wesoło, serdecznie i hiszpańsko, to jeszcze zaczęli grać i śpiewać flamenco! Tak po prostu, spontanicznie, bez planu! Według chłopaków, których tam spotkaliśmy każdy tutaj potrafi śpiewać flamenco! Rodziny z tradycjami. Gitara po prostu wędruje z rąk do rąk. Magicznie. 

Jaka jest Kartagina? 

Mała, sypiąca się i w rekonstrukcji.. Ale piękna! To miasto sprzeczności: antyczne ruiny, romańskie kościoły,bogato zdobione, przepiękne kamienice, a tuż obok nich metalowo - betonowe, współczesne monstra takie, jak dworzec autobusowy czy też dziwna winda, zabierająca nas, za opłatą, na wzgórze do zamku. Zapomniałabym o zachowanych, pustych w środku (!) fasadach budynków... To miasto może naprawdę nie tylko oczarować, ale i przede wszystkim zaskoczyć. 













Gościnność i otwartość ludzi na zawsze zostanie w pamięci...

Na śniadanie i kawę, co dzień w tym samym miejscu, już w drugi poranek (o ile godzinę 12.15 można nazwać porankiem?!) nie trzeba było mówić, co zamawiasz, gdyż pani pamiętała.. 




Wieczorna kawa lub cola podobnie, w małej kafeterii  której właściciel - starszy pan - poznawał mnie na ulicy i pozdrawiał już z daleka! To są chwile i zdarzenia, które zostają w pamięci, ma się wrażenie, że nie jest się kolejnym anonimowym turystą, który wpadnie na chwilę i już go nie ma... Muzyków nie było wielu, więc na głównej ulicy wszyscy nas znali po dwóch pierwszych dniach, a ja znów trochę z chłopakami, trochę sama, trochę w pokoju z serialami po hiszpańsku w ramach szkolenia językowego. To miłe. 



A Wy macie jakieś ulubione festiwale? Miasta pełne sprzeczności i zaskoczeń?

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią! To dla mnie ważne.

Facebook Favorites More

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Best Web Hosting Coupons